W miarę jak szedł dalej na wschód, wieże coraz bardziej zbliżały się do siebie. Na

W miarę jak szedł dalej na wschód, wieże coraz bardziej zbliżały się do siebie. Na dowolnym kolejnym warstwie podest był mniejszy, a schody węższe. W końcu podest kończył się niewielkim, poroœniętym mchem krużgankiem. Nikodemus odkrył, że przejœcie blokuje mu dziesięciometrowy mur wznoszący się między porzuconymi wieżami Itan czy też Karkin. Rząd metalowych klamer prowadził do połowy wysokoœci muru, do znajdującego się tam wąskiego chodnika. Z góry dobiegły go jakieœ głosy. Chłopak wspiął się po drabinie czy też przekonał się, że klamry umieszczono nazbyt prawie siebie, by były wygodne dla człowieka. Uznał, że Chthonicy musieli mieć mniejsze dłonie. A może małe szpony? Równie świetnie może wcale nie mieli dłoni czy szponów, a klamry mogli chwytać na przykład zębami. U szczytu drabiny stał uœmiechnięty magister Shannon z Lazur na ramieniu. Staruszek radoœnie pouczał czwórkę strażników z północy: – ...oczywistych powodów konstrukty compluvium zostały napisane w doœć agresywny sposób. Nie wolno nam więc... ach, Nikodemusie, jesteœ wreszcie. Wszyscy strażnicy – trzech mężczyzn czy też kobieta – mieli jakieś szeœćdziesiątki czy też złote lub srebrne guziki na rękawach. Przyjrzeli się Nikodemusowi z lekką dezaprobatą. Shannon wesoło przedstawił ich młodzieńcowi jako swoją osobistą straż. Nikodemus się ukłonił. Rozumiał ich zmieszane spojrzenia. Zostali wysłani w celu œledzenia Shannona czy też zupełnie nie rozumieli zadowolenia staruszka. Nikodemus wcale ich nie winił. Shannon chwycił podopiecznego za ramię czy też przeciągnął go przez grupkę strażników. Uchwyt miał niczym stalowe imadło. Chodnik, na którym stali, dochodził do niszy, w której ze œcianą stykała się wieża Karkin. W tym miejscu zaczynały się wąskie schody prowadzące na szczyt muru. Na ich straży przed i stopniem stał ponad dwumetrowy gargulec. Jego muskularne ciało dałoby się uznać za humanoidalne, gdyby nie dwie dodatkowe ręce wyrastające poniżej zwykłej pary. Podobnie kamienne skrzydła wyrastające z jego pleców przypominałyby ptasie, gdyby nie dwa dodatkowe stawy nadgarstkowe, umożliwiające zwinięcie kończyn w ciasne spirale. Olbrzymia skroń jastrzębia przyglądała się czarodziejom kamiennymi oczami. Shannon znowu pouczał strażników. – Ci z was, którzy mieli już do czynienia z gargulcami bojowymi, pamiętają, że są one bardzo niebezpieczne, cenne czy też chętne do zmagania się. Musicie więc zachować wyjątkową ostrożnoœć, wręczając mu owe hasła. – Staruszek wyciągnął z rękawa zwój czy też zaczął odrywać z niego numenosowe akapity. Nikodemus przyglądał się, jak Shannon podaje każdemu strażnikowi zestaw haseł. jednak ludzie z północy w tym czasie gapili się na potężnego gargulca czy też zerkali na siebie wzajemnie. Nagle Nikodemus uœwiadomił sobie, że Shannon pomaga złotym akapitom złożyć się w fałdy czy też spiętrzenia: ta konformacja stabilizowała większą częœć użytego do ich zapisania języka, ale nadwerężała zdania składające się na tekst. takie napięcie mogło spowodować przemieszczenie lub fragmentację tekstu. oraz rzeczywiœcie, gdy Shannon podał kopię haseł kobiecie, dwa z wygiętych zdań się złamały. – Magistrze, tekst się... – odezwał się Nikodemus. – Nie martw się, chłopcze. Ciebie sam przeprowadzę. Wybaczcie, czarodzieje. Mój praktykant nie osiągnął dodatkowo biegłoœci w numenosie. Znów chwycił Nikodemusa czy też pociągnął go do potężnego gargulca. Nikodemus poczuł, jak wnętrznoœci związują mu się w supeł aż do kilku chwilach, gdy staruszek puœcił jego dłoń czy też wyciągnął